Pamiętam Serce. I ciepły głos mojej kochanej mamy: patrz, tam Pan Jezus odkrywa Swoje Serce, pokazuje je wszystkim ludziom, którzy wchodzą do kościoła, by wszyscy wiedzieli jak ich kocha. Pamiętam biblię. I uśmiech kochanego taty, który nam ją czytał. Tak dobrze to wspominam. Byliśmy jeszcze mali. Tak się zaczęło. Tak się zaczęła ta trudna droga. Długa droga, której na imię wiara. Pierwsze moje żywe spotkanie z Bogiem, pierwszy krok na tej drodze, był schowany w dłoniach rodziców. Tajemniczy, piękny, ciepły, jeszcze wtedy taki bezpieczny. Bezcenny, niezastąpiony fundament. Potem poszedłem dalej. Pamiętam głos. Głos i melodię wyśpiewaną przez katechetkę: „Wiele jest serc, które czekają…”. Rodziły się pytania. Na co czekają? Dlaczego? „Wiele jest serc, które czekają na ewangelię...”.To był kolejny krok. Dlaczego czekają na Ewangelię? Skąd ten głód? Po co im Ewangelia? Pamiętam łzy. Łzy starszej kobiety, której nikt nie pomógł. Nie potrafiła donieść do domu własnych zakupów. Dlaczego nikt jej nie pomógł? Wtedy zacząłem zauważać, że na świecie jest więcej łez. Wielu ludzi cierpiało. To był ważny krok. Coś we mnie pękało. Coś się buntowało na ten świat. Coś we mnie bardzo mocno pytało o sens życia, istnienia. Pytałem się o śmierć, o życie, cierpienie, radość …? Patrzyłem w niebo. Ojcze nasz … który jesteś w Niebie … tak mnie nauczono. Te słowa powoli nabierały nowego sensu. Innego, głębszego znaczenia. Byłem już daleko. Droga wiodła już innymi ścieżkami, wyznaczała szlaki, na których trzeba było poszukiwać. Pamiętam modlitwę. Głęboką, lecz skryta, jeszcze cichą nieśmiałą ale prawdziwą i szczerą, która gdzieś tam na dnie serca się rodziła. I ciszę. Głęboką ciszę … która była odpowiedzią. Były też inne kroki. Inna droga. Wiodła przez ciernie. Dlaczego zboczyłem? Czy to były kroki w tył? Stało się. Bóg na to pozwolił. Tak jak pozwala każdemu człowiekowi na upadek, „…by wszyscy wiedzieli jak ich kocha”. I ja otrzymałem tę lekcję. Najpiękniejsze są te kroki, którymi wracamy. To był ważny etap. Pamiętam decyzje. I bunt, wewnętrzną walkę o serce, które pragnęło tylko miłości. By dawać miłość. Coraz więcej miłości i to wszystkim. Pamiętam odpowiedź. Odpowiedź samego Boga, który pokazał, jak jest dobry. Który pokazał, że jest źródłem, tych pięknych pragnień. Podjąłem decyzje. To był kolejny krok na tej trudnej drodze, której na imię wiara … i nadzieja …. Podjąłem decyzję. Kolejny ważny krok. Powiedziałem rodzicom: „ja już nie wrócę”. Pamiętam malowidło na ścianie. Chrystusa, który kocha ten świat. Wskazuje mu drogę. Właściwą drogę. Drogę do życia. Drogę … której na imię wiara … nadzieja … i miłość. Na tym malowidle Chrystus nauczał. Lewa Jego ręka chciała objąć świat, druga wzniesiona … wskazywała tę drogę … I to macie być wy! Zabrzmiało jak wyrok. Pierwsze słowa, pierwszego werbisty, mojego nauczyciela, przewodnika po nowej drodze. to macie być wy! Wskazujcie ludziom drogę. Wskazujcie im i razem z nimi idźcie po niej. Razem z nimi. Wziąłem sobie to do serca. Spotkałem wielu ludzi. Dobrych ludzi. Kolejny krok, już niemal bieg. Widziałem wiele łez, i bólu. Pytałem o Boga, o Jego moc, o Miłosierdzie, widziałem Jego zwycięstwo, słuchałem Jego ciszy. Spotkałem Go. W nowy sposób. Pamiętam ludzi, wciąż ich w sercu noszę. Którzy kroczą własną drogą. Drogą, której na imię wiara, nadzieja, miłość … i cierpienie. Uczyłem się kochać Nadal się uczę Tak, ciągle się uczę wierzyć … uczę się mieć nadzieję … rozpalać nadzieję … uczę się kochać. Coraz bardziej i coraz piękniej. Uczę się cierpieć. Uczę się ciszy. To moja nowa droga, kolejny krok, który zapamiętam. Boże Najwyższy! Boże, który okazałeś się wierny! Czujny i wierny na moje drodze. W miłosierdziu Twoim prowadź nas dalej. Na tej drodze , która wiedzie do Domu. Do Ojca, który jest w Niebie.