środa, 10 sierpnia 2011

10.08.2011

Tak bardzo boję się Boga... tak bardzo boję się Jego sądu... ostanie dni życia młodego człowieka, jedne z ostatnich słów. Umierał cierpiąc. Niewielkie hospicjum dla nieuleczalnie chorych w Irkucku patrzyło na powolną, agonalną śmierć kolejnego ze swoich pacjentów...tak bardzo się boję ... on nie był specjalnie wierzący, żył jak wielu na tym świecie, kto zauważył jego podróż ? I pewnego dnia usłyszał słowa lekarza jak wyrok – rak! I umierał w bólach i w konwulsjach łykając ze strachem słone łzy. Tu w Irkucku, w mieście nad brzegiem ogromnego jeziora Bajkał, które nazywane jest „świętym morzem", umierał w strachu... tutaj też stoi krzyż, i właśnie tutaj Bóg przychodzi z pomocą. U Jego łózka stanął kapłan. W ciszy słuchał jego krzyku. I podał mu ... krzyż. Mężczyzna ścisnął drewno jak tratwę ratunkową, przycisnął do piersi, jeden z ostatnich, a może i nawet pierwszych odruchów wiary człowieka, który żegnał się z życiem. Nie wiem. Nie znałem go. Parę dni później jego oczy zamknęły się... już na zawsze.. ale przed śmiercią, trzymał krzyż... na sercu. Po to tu jesteśmy. W centrum Syberii gdzie zima zaczyna się za szybko i za późno się kończy, po to tu jesteśmy, by wydzierać chłodnej śmierci jej strwożone, pozbawione nadziei ofiary... po to tu jesteśmy, by w ciemności codzienności, zapalić świece: Pan z wami ... Który Żyje i Króluje ... i wy żyć będziecie. Po to tu jesteśmy, by każdy miał szansę zobaczyć ten blask. Światło Tego, Który Jest, który Żyje, który Zwyciężył. I Ty będziesz żyć. Bo nosisz na duszy Jego znak. Znak życia, owoc męki i śmierci Baranka, który Zwyciężył, a z Nim Ty. Tak tutaj mówię, tym którzy przychodzą: Zwycięzcy. Bo są dziedzicami Wielkiego Zwycięzcy, Pana Światła ... i Życia. Po to tu jesteśmy. Księża i siostry zakonne, młodzi i starsi, strudzeni i pełni ducha, biegnący i ci którzy często ręce opuszczają – po to tu jesteśmy by rzucić garść światła, w codzienność ludzkiego życia. By rzucić garść Życia, które ma prawo zasługiwać na miano życia. By nadać piękno i sens codzienności. By mówić: idziesz drogą, do Nieśmiertelności. Nie wolno nam zapomnieć o tym bracia i i siostry moje. Nie wolno nam zapomnieć w wirze naszej codzienności, w szalonym galopie szarych i czarnych spraw, które nas przygniatają każdego dnia, że mamy iść odważne, że mamy iść z podniesioną głową, zadartą w niebo, wzrokiem wbitym w słońce. Idziemy do domu. Idziemy narzekając, często płacząc , zmęczeni zatrzymujemy się, zadajemy pytania, wątpimy. Lecz nie wolno nam porzucić tej drogi. Po to tu jesteśmy. By dać drogę tym, którzy już ją porzucili, by pokazać jej cel, tym, którzy nimi nigdy nie chodzili, którzy tej drogi nie widzieli. Bo ludzie zapominają. Oni już zapomnieli. Ojciec,który powołał nas do Życia, nie stworzył nas do śmierci. A my jakby na przekór zajmujemy się umieraniem. By uciec przed cierpieniem, by zarobić, by się wzbogacić, by wyszarpać bliźniemu kawałek jego życia, by przedłużyć swoją codzienność, by swoje życie, ubogacić, upiększyć, wzmocnić to ... co i tak jest marnością... a Ojciec ... Który Żyje i Króluje, każe nam wierzyć, każe nam się spieszyć. Do Domu. Do Życia. Gdzie Jego Syn Króluje. Gdzie i my Królować będziemy. W Domu Życia. I po to tu jesteśmy. By podać krzyż. A z krzyżem przecież nadzieję, z nim światło, z nim Życie. Lecz nie wszyscy chcą go przyjąć. Nie każdy chce słuchać. Nie każdy ma odwagę zasłuchać się w te słowa. Nie każdy chce otworzyć swe serce. To nic. Przecież nie przyjechałem tu robić karierę i odnosić jakieś niewiarygodne sukcesy. „Kto chce pójść za mną niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż..." właśnie w krzyżu sprawdza się wierność, właśnie w ogniu trudu ukazuje się blask miłości, bez której nie wolno iść za Chrystusem, bez niej się nie da. Spojrzałem na Bajkał. Przeszło sześćset kilometrów wody przede mną, ogrzewanej dzień i noc słońcem, a jednak lodowatej i nieprzyjaznej. I jak morza słonecznych promieni potrzeba by rozgrzać tę smoliście czarną głębię, tak i morza miłości i wiary trzeba, by ogrzać serce człowieka, który ucieka, który kurczowo życia się łapie, który schował się aż na dno swojej krótkotrwałej egzystencji, szukając bezpieczeństwa... uciekając przed sobą, przed cierpieniem, przed śmiercią. Właśnie po to tu jesteśmy. By zanieść światło na dno ludzkiego serca. Ono ma moc tam dotrzeć. Ono ma moc wyciągnąć na brzeg, pokazać złoty piasek, żar południa, delikatny dotyk szumiącego wiatru. Ono ma moc. Bóg nam zaufał. Właśnie nam, chrześcijanom, którzy otrzymaliśmy dar życia wiecznego, zaufał że poniesiemy to światło daleko, głęboko, na dno ludzkich serc. Jakże piękne to zadanie. Jak trudne. O Boże uzbrój nas w wiarę. Uzbrój nas w siłę. O Duchu Święty ukarz drogę, udziel Mądrości, nie szczędź nam Miłości. Ty któryś posłał mnie na to miejsce, ty któryś zaprowadził do tych ludzi pokaż dalszą drogę, otwórz oczy, rozjaśnij nam umysły. Bo trzeba nam ... zrozumieć, trzeba nam kochać ... i trzeba nam łapć Boga za rękę jak złapał umierający za krzyż ... rozpoczynając swoją ostatnią w wieczności podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz