środa, 10 listopada 2010

2010.11.09
To był ciekawy dzień. Pojechałem na Uniwerek uczyć Rosyjskiego. Po raz pierwszy w szkole. Pan m poczucie humoru. Można jechać jednym autobusem do szkółki i z powrotem: numer autobusa 21:)))), dla niewtajemniczonych powiem, że Białymstoku tym właśnie numerem dojeżdżałem do pracy i do domu, można też jechać Marszrutką, to taki żółty busik, jeździ szybciej ale drożej i płaci się przy wyjściu a nie tak jak w Polsce przy wejściu :). W autobusie konduktor sam podchodzi i wręcza bilet a ty jemu dzingi (kasiorka). Marszutka ma numer ... 11 :)))) ... dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że tym numerem w Białymstoku dojeżdżał ja do Kleosina ... czy to tylko zbieg okoliczności ? :) ... potem było śmiesznie. Przyszedł ja do klasy nr 305, czekam na swoją klasę kitajkską, 10m 15, 20 minut i zaczynają wchodzić, ale żadnego Chińczyka, wyglądają na Europejczyków i zbyt dobrze gadają jak na studentów Rosyjskiego. Wchodzi nauczyciel, nie zwraca na mnie uwagi, zaczyna zajęcia, ja pytam czy to klasa jeżyka Ros. A on na to Niet! To ja zdębiał. Na mojej rozpisce tu właśnie powienien być rosyjski. Ale Pan był miły, bardzo. On mi powiedział gdzie mam iść. To ja idę. Patrzę a tam jakiś sekretariat. Wchodzę, 5 kobiet, wyjaśniam o co chodzi: gdzie moja klasa, gdzie moje Kitajce, i nauczycielka ??? ... one ;patrza w plan – pokój 305, ja na to :Niet! Tam ich nie ma :). One szukajs głowią, się dzwonią, potem biegają, patrzą na mnie z litością „płachoj nowyj studient” ale były miłe, chętnie pomagały. I wreszcie jedna przychodzi z moją nauczycielką, ona bierze mnie za rękę i prowadzi, nieśmiało tłumacząc: tymiał czekac pod pokojem 305 do dzwonka, a wtedy ja przychodzę i zabieram studientow do innego pokoju. Ahaaaaaaaaa ... paniatno – rozumiem. Wchodzimy do klasy. Kilkunastu Chińczyków patrzy na mnie jak na 8 cud świata – dopiero przed chwilą uwiadomiłem sobie, że ja dla nich egzotyka. I zaczęła się nauka: oni o wiele lepiej umieją ode mnie, i gadać i pisać, ale ich wymowa nie taka jak być powinna, ciężko zrozumieć co gadają, Natomiast zauważyłem, ze sporo kapuje po Rosyjsku, jak nauczycielka mówi choć niewiele jeszcze od siebie dodam i ujmę w konwersacji, raczej więcej dodam niż ujmę :). Z Chińczykami się polubiliśmy. Oni chętnie pomogli mi się zorientować gdzie następne zajęcia, zaprowadzili, pokazali, wszyscy uśmiechnięci, naprawdę życzliwi. Im bardzo się spodobało, kiedy na następnych zajęciach, wyszedłem na środek (reszta gadała z łąwki) i opowiedziałem o mojej rodzinie, a kiedy się ukłoniłem jak w teatrze bili brawo. Ich bardzo interesuje moja osoba i Polska. Jeden z nich po zajęciach poprosił o mój numer telefonu i dał swój, wracaliśmy też razem, odprowadził ja Jego do akademika. Wspominałem już, że mam rosyjską komórkę ? :) Nie? Już mam. Dlatego nie wysyłać sms, bo i tak nie dojdą. Waldek kupił. Aha, tamta druga nauczycielka, ta bya dopiero sumpatyczna  Tymczasem borem lasem. Niech Niepokalana czuwa nad Tobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz